Zarezerwowaliśmy u Uncle Tana pakiet 3dni/2noce. Z bazy w Sepiloku jechaliśmy najpierw 2 godziny busikiem, potem godzina szybka łodzią do campu w dżungli. Po drodze zatrzymaliśmy się na obowiązkowe zakupy : poncza przeciwdeszczowe, repelenty przeciw komarom i latarki. Oczywiście pogoda jak to na Borneo,po południu jak tylko wsiedlismy do lodzi, zaczął padać deszcz. Prawdziwy, a nie jakieś pitu pitu jak w Polsce. Wszystko było mokre, mimo poncz, worków na plecakach... A na miejscu wypas :) Domki drewniane, bez drzwi i okien, na podłogach materace, a nad nimi moskitiery. Pięcio lub szescioosobowe. My dostaliśmy jeden , tylko dla nas. Toalety były, splukiwalo się woda z wiadra, beczki z woda, prysznica już nie . Trzy posiłki dziennie, całkiem dobre. W programie były wyprawy łodzią do dżungli i piesze. Wieczorne, wczesnoporanne, przedpoludniowe, popołudniowe. W przerwach Tiger Cup i relaks. Można było wypożyczyć kalosze , naprawdę przydatne. Zobaczyliśmy sporo zwierząt małych i dużych : krokodyle, makaki, nosacze, gibbony, tukany, orly, rożne owady i wiele, wiele innych. Byliśmy oczarowani pięknem przyrody. Niestety zdjęcia tego nie oddają, pokaże tylko te z obozu.